JESZCZE MI SIĘ CHCE

Pięć minut sławy zyskał, gdy niespodziewanie został powołany do reprezentacji Polski na mistrzostwa świata w 2002 roku. Obecnie po 25 latach spędzonych na Górnym Śląsku znów mieszka i pracuje w rodzinnych stronach. I mimo 49 lat w metryce, wciąż gra w piłkę. Kolejnym bohaterem cyklu „Jeszcze im się chce” jest Paweł Sibik.

Czy koledzy z Dzierżoniowa długo musieli pana namawiać, by zgodził się pan zostać członkiem powstałego na bazie Grupy Rekonstrukcji Historycznej 58. Pułku Piechoty zespołu Lechji Lwów, który kilka miesięcy temu został pierwszym mistrzem Polski w rozgrywkach Retro Ligi?
Od razu byłem bardzo na tak. Hasło rzucił Jarosław Kresa, dziś wicewojewoda dolnośląski, z którym znamy się od wielu lat, razem graliśmy w Lechii Dzierżoniów. Odpowiedziałem: „Wiesz co, Jarek? Mistrza Cypru mam, w pucharach grałem, w mistrzostwach świata grałem, ale mistrza Polski nie mam. Gramy, chcę zdobyć tytuł mistrza Polski”. No i udało się. Nie brałem udziału we wszystkich meczach, zagrałem łącznie w czterech. Niektóre kolidowały z innymi obowiązkami. Weekendy mam raczej zajęte. Długo nie trzeba było mnie namawiać także dlatego, że cały czas coś robię, jestem związany z piłką. Nawet pracując w niższych ligach zgłaszałem się do rozgrywek, jednak nie uczestniczyłem w tym na tyle, na ile bym chciał. Z prostego powodu – muszę uważać na siebie z powodu endoprotezy stawu biodrowego. To trochę ogranicza mi możliwość większego wzięcia udziału w pewnych rzeczach.
Jak pan się odnalazł w tych nietypowych rozgrywkach, odbywających się według przedwojennych zasad i z wykorzystaniem sprzętu wzorowanego na ten z epoki?
Specyfika butów i piłek robi różnicę. Szacunek dla panów, którzy rywalizowali o ligowe punkty w takim sprzęcie. To jest ten smaczek. Gramy w butach, w których dzisiaj chodzi się po budowach, kopiemy piłki, które latają jak balony. Mimo to gdzieś tam chyba udało się pokazać trochę umiejętności i techniki.
Wielu uczestników Retro Ligi to po prostu fani rekonstrukcji historycznych.
Graliśmy z zespołem, po którego zawodnikach było widać, że wcześniej z boiskiem nie mieli zbyt wiele do czynienia. Nikt się na boisku przede mną nie kładł. Każdy, kto walczy i biega utrudnia pewne rzeczy. Żeby w jakiejkolwiek grupie coś zrobić i mieć z tego satysfakcję, warto by były w niej osoby, które liznęły trochę poważniejszej piłki, wtedy to fajniej wygląda. Nam udało się złożyć ekipę, w której zawsze był ktoś, kto coś tam grał, z różnym skutkiem próbował i jakieś pojęcie o tym było. Nie przegraliśmy żadnego meczu.

Cały wywiad na stronie Łączy Nas Piłka   https://www.laczynaspilka.pl/pilka-dla-wszystkich/pawel-sibik-z-endoproteza-biodra-zostal-mistrzem-polski-i-wciaz-prze-do-przodu?fbclid=IwAR05ihOQ0yhxq_4Y6eYW-YM_PU8dWjvRz6Co5795Fpjh0Q83iCadmNaMDI4