MEMORIAŁ SŁAWOMIRA HARAFA

Jutro rozpoczyna się po raz szesnasty Memoriał Sławomira Harafa . Turniej upamiętnia postać wybitnego piłkarza i trenera Lechii Dzierżoniów , który po ciężkiej chorobie zmarł w 2002 roku .W ten weekend w hali dzierżoniowskiego OSIR-u zagrają chłopcy urodzeni w roku 2009 i młodsi .16 zespołów podzielonych na cztery grupy będzie rywalizować o puchar , który wręczy żona Sławka pani Grażyna Haraf .Faworytem wydaje się po raz kolejny zespół Śląska Wrocław , ale dopóki piłka w grze nie ustalajmy kolejności drużyn  . Nasz zespół prezentuje się nie gorzej i liczymy na niespodziankę . Do tej pory najlepszym miejscem może pochwalić się rocznik 2001 , który osiem lat temu zajął najlepsze jak do tej pory drugie miejsce .

SŁAWOMIR HARAF – urodzony 31 lipca 1961 roku zmarł 6 września 2002 po przewlekłej chorobie . Wychowanek dzierżoniowskiego klubu  . W pierwszym zespole Lechii debiutował pod koniec lat siedemdziesiątych. Lewonożny środkowy pomocnik, w latach 1990-92 jeden z najlepszych rozgrywających na Dolnym Śląsku. Przez dwa sezony (1987/88 i 1988/89) grał w barwach Victorii Wałbrzych. Po tym okresie wrócił do Dzierżoniowa. W III lidze zdobył dla Lechii 14 bramek. Kontuzja kręgosłupa odniesiona w meczu z Lechią Zielona Góra, na ponad rok wykluczyła go ze składu „trójkolorowych” W sezonie 1993/94 jako grający II trener wystąpił jeszcze w ośmiu II-ligowych meczach, by spotkaniem z Lechią Gdańsk (15.06.1994) zakończyć swoją piłkarską karierę.

W piłkę grał już jako młody chłopak, gdzie całymi dniami przebywał na podwórku przy ulicy Hempla w Dzierżoniowie, grając z kolegami. Pewnego dnia zdecydowali się wraz z „kumplami z boiska” wybrać się na stadion. Pojawili się we trzech : Haraf, Czarnecki i Roter. Haraf z piłką pod ręką, zdyszany po niedawnym meczu. Spotykają na swojej drodze Wiesława Pisarskiego. Był to moment zwrotny w życiu bardzo młodego Sławka Harafa. Od samego początku wykazywał wielki talent, w dodatku był lewonożny, a na takich zawodników zawsze istnieje deficyt. Ze wszystkich chłopców, którzy pojawili się wtedy i nieco później na stadionie przy Wrocławskiej 47, ostał się tylko on. Nie uciekający od ciężkiej pracy na treningach, wylewający ostatnie poty. Chciał spełnić swoje marzenie z dzieciństwa – zostać piłkarzem. Prowadzony przez Wiesława Pisarskiego nabywał kolejnych piłkarskich szlifów, był oczkiem w głowie jednego z najlepszych trenerów w historii Lechii.

Może właśnie dlatego najpierw w juniorach, a następnie w seniorach stał się „królem środka pola”. Czuł poparcie swojej osoby, tak potrzebne rozgrywającemu, a za tym poparciem szły nietuzinkowe umiejętności. Spośród mnogiej liczby spotkań, które rozgrywał, jedeń jego szkoleniowcowi zapadł w pamięci najbardziej. Opowiada Wiesław Pisarski „Był to mecz w Kędzierzynie-Koźlu z Chemikiem, jeszcze za czasów juniorskich. Bardzo ważne spotkanie mistrzowskie. Pamiętam, że pojechaliśmy tam dzień wcześniej, aby przenocować w hotelu i wypoczęci podejść do meczu. Niestety pół nocy nieprzespane ze względu na odbywające się tamże wesele. W nienajlepszych nastrojach udaliśmy się na spotkanie. Toczyliśmy bardzo zacięty bój, kiedy to w ostatnich minutach przepiękną bramkę strzelił Sławek i dał drużynie upragnione zwycięstwo”. Po czasach juniorskich przyszła pora na mecze w pierwszej drużynie, gdzie z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem. Dobre występy zostały zauważone pod koniec lat 80. przez najlepsze wtedy w województwie kluby górnicze z Wałbrzycha. Na dwa sezony zakotwiczył w Victorii Wałbrzych. Traf chciał, że w tym czasie, choć w innym klubie, pracował także w Wałbrzychu Pisarski. Trasy spędzone w autobusie do i z wojewódzkiego miasta zacieśniały jeszcze i tak mocną więź na linii Haraf-Pisarski.